poniedziałek, 10 marca 2014

Co tanio to drogo cz. II – technika


Szara strefa niszczy  branżę mięsną – pod tym stwierdzeniem podpisze się każdy szanujący się producent. Zastanówmy się jednak czy sami jej nie wspomagamy, kupując byle co, byle było tanie i jakoś dało się wykorzystać.
Szaleńczy pęd do potaniania produktów nie ominął również urządzeń stosowanych w systemach mycia pianowego. Na pierwszy ogień poszły proste aparaty pianotwórcze, zwane potocznie „bańkami”. „Kwasówkę” na zbiorniki zastąpiono tzw. stalą nierdzewną, tracącą co prawda  połysk i korodującą pod wpływem chemii ale znacznie tańszą. Chemoodporne  złączki – mosiężnymi, trwałe zawory kulowe – zwykłymi wodociągowymi. Regulatory ciśnienia powietrza usunięto, pozostawiając jedynie byle jaki, najczęściej nie działający,  manometr. Zamiana węża ciśnieniowego na ogrodowy była już niejako naturalną konsekwencją. Co uzyskano dzięki tym „innowacjom” ?  Produkt równie niebezpieczny dla użytkownika jak  kiełbasa czy ciepła kaszanka sprzedawana z nie zawsze domytej  skrzyni  „Żuka” . Bezpieczeństwo  pracownika znajdującego się w polu rażenia takiego wynalazku wyceniono na ok. 1000 zł, straty własne wynikające z niesprawności urządzenia pozostawiam do wyliczeń indywidualnych.

Systemy mycia pianowego to oczywiście znacznie poważniejszy kaliber inwestycyjny i tym samym większe możliwości dla „Pomysłowych Dobromirów”.  Pomijam kwestię tzw. orurowania. Ten kto chce, niech sam się tłumaczy przed prokuratorem, zajmijmy się tylko ekonomią. Najdroższym elementem jest pompa utrzymująca ciśnienie wody w instalacji i obudowanie jej kontrolującą eksploatację elektroniką  wydawałoby się bezsporne, podobnie jak propozycja rejestracji wszystkich nieprawidłowości obsługi.  Okazuje się jednak, że nie dla wszystkich, niektórzy wolą „taniej”. 
Stacja satelitarna – to tu następuje weryfikacja pomysłów i obietnic. Regulator ciśnienia pozwala na ustawienie właściwej jakości piany. Ani zbyt mokra ani zbyt sucha nie będzie skuteczna w działaniu. Jednak największy wpływ na koszt oraz dokładność mycia i dezynfekcji ma dozownik.. Ten z wyższej półki utrzyma ekonomię i mikrobiologię na zadanym poziomie, byle jaki może być przyczyną strat stosownych do rozmiarów zakładu. W tym miejscu jak w żadnym innym, „dozownikowym skrytopsujom  mówimy nie”.
Dozownik wykonany z najwyższej jakości stali kwasoodpornej jest, w odróżnieniu od plastikowych czy z tańszej stali, odporny nie tylko na agresywną chemię ale przede wszystkim na ułomności natury ludzkiej. Nie można go rozkalibrować gorącym gwoździem ani ręczną wiertarką aby „po cichu” zwiększać założone stężenie. Przetrwa bezpiecznie brak staranności przepłukiwania (lub płukania w ogóle) po użyciu  chemii. Wystarczy za pomocą igły usunąć wykrystalizowane pozostałości, nie trzeba  demontować  całego segmentu dozującego ani wymieniać dyszy. Niechlujstwo lub nieuwaga pracownika nie uruchamia efektu domina : niesprawny dozownik ® niedomyte na czas maszyny ® próba ratowania przez ręczne mycie stężonym środkiem ® byle jakie (bo czas nagli !!!) wypłukanie ® zanieczyszczenie produktu pozostałościami preparatów myjących.
Precyzyjny dozownik to również swego rodzaju aparat do wykrywania kłamstw, weryfikujący szum informacyjny działów marketingu niektórych producentów „chemii”, zwłaszcza gdy  sami nie produkują „techniki” a jedynie kupują  co się da i gdzie się da. Wystarczy przy pomocy konduktometru zmierzyć przewodność (po opadnięciu piany) roztworu myjącego pobranego z lancy i odczytać z wykresu jakiemu odpowiada stężeniu. Taki wykres każdy szanujący się producent  powinien przedstawić bez słowa sprzeciwu już na etapie prób czy pokazu. Jeżeli tego nie robi to znaczy, że czegoś się obawia, że ma coś do ukrycia. Stąd już tylko krok do ostatecznej oceny – porównania księgi mycia z księgowością (patrz poprzedni numer Bilansu Dodatniego) i odpowiedź na pytanie : ile opisane powyżej oszczędności przynoszą deficytu.

Ale zawsze możecie zadzwonić i zapytać – chętnie pomogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz